Poranek świra
Podróżując szynowym czołgiem
O czerwonym silniku z zapijaczoną mordą
Jadę... ściśnięty między tymi co przegrali
Jadę między cebulą, a czosnkiem
Pomiędzy brudem poranka, a kroplami potu

Atakują, ciągle atakują!

Pomiędzy kiełbasą, a spalonym bekonem
między oddechami

Wysiadam...
"Przepraszam" - mówię - bo jestem dobrze wychowany
Przepraszam choć jestem niewinny
Choć nie jest mi przykro, że musisz się ruszyć!
"Przepraszam skurwielu!" - i nie żal mi wcale, że odrywasz oczy
od tego co
doskonałe


02.04.2005 - miesiąc później
Poległem na placu boju
Pod pomnikiem bohatera
Leżę chudy i brudny
... nie nakarmiliście mnie
Leżę słaby i spragniony
.... nie daliście mi pić
Leżę tu całkiem nagi
Nie, nie pukałem do głuchych drzwi
Tylko bohater otworzył ramiona
Tylko tu zrozumiałem słowa:
"NIC!
nic wspólnego nie macie
ze świętym na cokole"


***
Na placu przeklętego miasta
Pod oparami latarnianych mgieł
Wśród wyziewów ulicznych gardzieli

Na placu!
Pod krzyżami lamp...
Wśród łotrów na krzyżowych słupach

Śmierć odziana w chamstwo
Z drewnianym kijem
Miast błyszczącej kosy

I krew płynąca z nosa
Haniebna niby-krew
Bo prawdziwa tryska z przebitego boku

Na placu!

Pod Twoim obliczem
Niezmiennie konającym
Ukrzyżowany naród zdycha
Naród wciąż jeszcze...

walczący


Listopad - dzień pierwszy
Płonące banknoty
Uwielbiam ten wyścig
Kto bardziej zapomniał
Kto bardziej zmroził myśli

Czy podpalając siebie nie będę
droższy od największych świec?
Czy może jednak starczy
ciepłota mych myśli?


***
Nadgryziona warga
ozdobiła pulchną szyję
wypalając wątły przesmyk:

okno duszy


Poranek świra II
Autobus, przystanek, tramwaj
Banałem przeplatane
twe ciągłe pytania:

co? z kim?
gdzie i dlaczego?

Przeskoczyć przez mur...
Przetrzeć okna by brutalnie poznać
Nigdy nie znałem riposty
Na przyjazne zaczepki

Odwracam tylko głowę
Wykrzywiam grymasem usta
i zszywam mocną igłą

Nie mówić! Nie jęczeć:

nic, nigdzie
z nikim
nie wiem


Linia nr 88
Autobus przegranych
Wszyscy stoją

Następny przystanek:
Auschwitz!
Birkenau!


Wiersz niepotrzebny
Niczym otwarta księga

Plamy bieli między nocą pisma
Wyblakłe od śliniących warg
Naddarte wersy brutalnych zabaw
Upokorzenia kawą - dość!

Wyrwane strony zapomnianych lat
Rozmytym tuszem prosto w twarz
Poniewierany żądzą wygasłą
W krajobrazach pól śmietniska

Leżę...

przewracany kartkami na wietrze


Erotyk
Przygnieciona ciężarem odpowiedzialności
Zamykam oczy, myślami
gdziekolwiek indziej

GDZIE-
-KOL-
-WIEK!!!


***
Wulgarny kochanek cielskości
Skórzana zapałka i przerwa(!)
Papierośna między zębami

NIE ZAPALISZ? nie, nie potrzeba

zanim zapłonę
niech choć na chwilę
rozgorzeje serce...